Legalizm to obecnie jedno z największych zagrożeń i nieszczęść. Jest jak ponury, wymagający, wciąż niezadowolony ekonom, wygrażający swoim batem. Argument legalistów jest od wieków niezmienny. W zachwycie nad swoją wszechwiedzą mają do powiedzenia tylko jedno: Musisz! Albo: Nie wolno ci!
Znam ludzi, którzy brutalnością legalizmu zostali poważnie poranieni, często duchowo zdewastowani. Wielu po prostu odchodzi od wiary, borykając się z rozczarowaniem i z poczuciem porażki. Szczerze mówiąc, strasznie jest na to patrzeć.
W 5 rozdziale Ewangelii Jana czytamy, że Jezus obnażył bezduszność legalistów, gdy uzdrowił chorego w szabat.
„Faszyzm legalisty – pisze Moody – zanieczyszcza atmosferę jak skunks. W jego pobliżu nie da się oddychać. Wystarczy więc trzymać się za nos i walić prosto na niego”.
Dokładnie tak robił Jezus. Jedynymi ludźmi, dla których był surowy, byli właśnie legaliści, którzy zawsze mieli wszystkie odpowiedzi. Nie było innej osoby, dla której Jezus był surowy, oprócz legalisty. Mówimy: „Wzorujmy nasze życie na Jezusie Chrystusie”. W takim razie ja dodam: „Gdy wpadniesz na legalistę, broń własnych przekonań”.
A gdy uderzy, za każdym razem oddaj mu, …miłością.
Demaskowanie legalizmu 2/3
Cz. 2
Charles R. Swindoll • John 5:1–18
More from
Ewangelia Jana, rozdziały 1-5